piątek, 9 stycznia 2015

GRUDZIEŃ UPŁYNĄŁ POD ZNAKIEM....

No właśnie, upłynął pod znakiem torebek i plecaków. A właściwie listopad, bo jak wiecie w grudniu ze względu na "awarię" musiałam odpuścić sobie szycie. Tak odpuszczam właściwie do dnia dzisiejszego bo maszyna dalej w naprawie, a mnie już nosi. Każdy dzień bez niej to już dla mnie prawdziwa katorga. Potrzebuje jej - i to nawet nie tyle co do szycia ale bardziej już chyba do doprowadzenia mojego zdrowia psychicznego i spokoju wewnętrznego do równowagi.
Może to też ten okres - święta, koniec roku - więc i pewne podsumowanie, które wypadło do bani (zresztą jak co roku ostatnio). Zatoczyłam ogromne koło, droga ta kosztowała mnie wiele wysiłku emocjonalnego i poniekąd fizycznego i po to tylko, by znów znaleźć się dokładnie w tym samym miejscu (i żeby to było pierwszy raz!). No może nie dokładnie, bo teoretycznie mądrzejsza o nowe doświadczenia, a praktycznie odwrotnie i to chyba podwójnie bo nic z nich nie wyniosłam. Mówią, że człowiek uczy się na własnych błędach ale chyba nie ja, ile razy można je popełniać za nim dotrze? Do mnie jak na razie dociera, że mój przypadek jest beznadziejny i niereformowalny :-(.

Wracając jednak do szycia - bo tym miałam się podzielić ze światem - chciałam pokazać plecaki, a w następnym poście torebki. Uszyłam cztery plecaczki i starałam się sprostać wymaganiom, które przede mną postawili (w właściwe postawiły) upodobania nowych właścicielek.
Na początek dwa plecaki - bliźniacze prawie - z serii miastowej. Kiedyś szyłam już Londyn dla koleżanki, więc była to powtórka z rozrywki. Teraz ponownie Londyn i Nowy Jork. Dla odmiany Londyn cały przepikowany na czerwono, a NY na żółto. Trochę pracy włożone.





 Kolejny miał być niebieski i mieć coś z Paryżem. No to proszę bardzo - jest niebieski i ma motywy Paryża. Wprawdzie ciężko mi było dobrać coś do ciapatego i kolorowego materiału z motywami paryskimi ale myślę, że się udało i to dość, dość.... Oby to nie była tylko moja opinia ;-).





Plecak z hipciem uszyłam na specjalne życzenie i z przeznaczeniem dla miłośniczki hipopotamów. Mam nadzieję, że różowo-fioletowa kolorystyka i aplikacja na klapie sprawią, że nowa właścicielka nie będzie się z nim rozstawać i będzie jej długo służył zarówno do przedszkola jak i na wycieczki.



Może starczy na tyle i tak post przybrał już spore wymiary. Pozwoliłam sobie na osobiste wynurzenia, bo w sumie nie sądzę by dotarły do wielu osób, a czuję jakoś, że mi to pomaga na swój sposób. Pewnie nie raz jeszcze skorzystam z takiej terapii.
Spokojnej nocy dla Wszystkich.

RENIFERKI

Jak święta to pora na mój ukochany motyw świąteczny, czyli reniferki. W planach było jeszcze kilka rzeczy z tym motywem. Oczywiście nie mogło zabraknąć podkładek ale i poduszki się trafiły.
Wrzucam więc zdjęcia między robotą z karpiami (której nie cierpię) a dekoracją pierniczków, która też mi coś nie idzie....





piątek, 19 grudnia 2014

CIĘŻKO BEZ MASZYNY :-(

Rozszyłam się, rozszyłam, tempa nabrałam i nagle stop. Moja maszyna się poddała i za nic nie chciała ze mną współpracować na moich zasadach. Trzeba było zawieźć do serwisu. No i weszła na kolejkę - a kolejka najmniej na 3 tygodnie. Co robić.... nudzę się bez niej, tyle w planach jeszcze miałam. Miała być zazdrostka do kuchni i nowe poduszki i jeszcze kilka rzeczy i aż mnie skręca jak widzę poczynania innych dziewczyn, którym robota pali się w rękach. Okres gorący - oj przydałaby się, przydała bardzo....
Powrzucam więc kilka zdjęć rzeczy, które jeszcze udało mi się uszyć mimo, iż było słychać, że coś z nią zaczyna się dziać. 

Na początek trzy kapy, które uszyłam od wakacji. Więcej informacji i wymiary w zakładce z narzutami.



Trzecia narzuta była prezentem ślubnym i wszyłam na nią życzenia dla Młodej Pary.